Szczeglacin
gmina: Korczew, powiat: siedlecki, województwo: mazowieckieTyp miejsca
pole uprawneInformacje nt. zbrodni
W latach 1940- 1942 na terenie gminy Korczew w miejscowości Szczeglacin funkcjonował obóz pracy dla Żydów ze wschodniego Mazowsza. Więźniowie obozu w ekstremalnie trudnych warunkach pracowali niewolniczo przy regulacji rzeki Kołodziejki.
Historię obozu opisywali w swoich artykułach między innymi Jan Grabowski oraz Marta Woźniak.
“W roku 1940 w Szczeglacinie Niemcy założyli Julag, czyli Judenlager, obóz pracy przymusowej dla Żydów. Większość Żydów pracujących w obozie pochodziła z gett skonsolidowanego powiatu Sokołów-Węgrów (Sokołów – Węgrów), czyli z najbliższej okolicy. Ich zadaniem była praca przy regulacji niewielkiej rzeczki Kołodziejki, która niedaleko stamtąd wpada do Bugu. Warunki pracy w obozie były straszne, tak że przynajmniej stu Żydów zginęło na skutek wycieńczenia lub z rąk wartowników-oprawców. Pochowano ich w masowych grobach, których dokładnego położenia już nikt z mieszkańców okolicznych wiosek dziś nie jest w stanie wskazać”. (Grabowski,2021, https://jewish.pl/pl/2021/05/16/zapomniane-ofiary-mordu-w-szczeglacinie/)
Latem 2022 r. udało nam się jednak dotrzeć do mieszkańców miejscowości, którzy wskazali nam miejsce, gdzie znajdował się obóz a następnie groby ofiar. Obecnie na tym terenie rośnie słonecznik. Groby ofiar obozu mają się znajdować na działce numer 377.
“Tak, były dwa rowy długie, a jeden krótszy o połowę był. To w tych dwóch to Żydzi te, a w tym krótkim była policja żydowska. Tam żydowska policja pilnowała. Tam, ci co blisko mieszkali, to ze strychu okienkiem podglądali to mówili, że ta policja żydowska, jak ktoś nie chciał iść to wypychała. Oni musieli pewno myśleć, że oni przeżyją. Oni wybili tych, zasypali i później tych Żydów [żydowskich strażników] pozabijali. […] Były kobiety, dzieci, wszystko było”. (sierpień, 2022 r.)
Marta Woźniak zwraca uwagę na okrucieństwo z jakim wymordowano więźniów obozu:
“Żydowscy robotnicy ze szczeglacińskiego obozu zostali wymordowani wraz z rodzinami, a sposób ich zabijania można byłoby określić jako specyficzne połączenie najczystszego nazistowskiego wyrachowania i pierwotnego, prymitywnego bestialstwa. Otóż perfidia Niemców polegała na takiej organizacji mordu, że właściwie to sami Żydzi wykonali niemal wszystkie czynności z nim związane, z wyłączeniem samego aktu zabijania. Według niektórych relacji Żydzi sami kopali sobie groby, ufając, że są to doły do przechowywania ziemniaków na zimę, to żydowscy robotnicy byli grabarzami własnych żon i dzieci, by za chwilę zostać przysypanymi ziemią przez policjantów żydowskich w dołach śmierci. Perfidia nazistów polegała również na tym, że cała akcja została przeprowadzona bardzo szybko i „po cichu”, najprawdopodobniej rankiem 22 października 1942 r. Niemcy przyjechali wówczas samochodami do obozu, dokonali jego likwidacji, przejechali po wypełnionych ciałami Żydów dołach seriami kul z karabinów maszynowych, zasypali doły wapnem, przykryli je ziemią i niezwłocznie oddalili się w kierunku Drohiczyna. „Na wiosnę”, jak mówią świadkowie, zapewne w 1944 r., powrócili na to miejsce, by dokonać ekshumacji szczątków w celu ostatecznego zatarcia śladów”. (Woźniak, 2010 r.)
Zarówno Woźniak jak i Grabowski cytują obszerne relacje naocznych świadków masakry w Szczeglacinie:
Piotr Szczepaniak: „Pobiegłem oglądać to, co działo się w getcie. Najbliżej getta stał dom Mieczysława Solicha. Z tego domu widziałem wszystko. Najpierw mężczyźni kopali doły, później Niemcy przyprowadzili nad te doły kobiety i dzieci i kazali im skakać, a jako że nie chcieli skakać, uderzali je długimi pałami. Niektóre z nich, chcąc uniknąć ciosów, skakały do tego dołu »dobrowolnie«. Gdy dół był już pełny, któryś z Niemców podszedł do niego z karabinem maszynowym i pociągnął serią. Zaraz potem w dole uspokoiło się. Następnie mężczyźni zasypywali swoje żony i dzieci. Zaraz potem musieli kopać doły dla siebie samych i jeden nieduży dodatkowo. Gdy doły były już gotowe, kazano podejść do nich mężczyznom i wszystko powtórzyło się dokładnie tak samo. Właściwie była różnica, ponieważ tym razem grabarzami byli policjanci żydowscy. Gdy doły zostały już zawalone, przyszła kolej na policjantów. Kazano im podejść do dołów i sytuacja się powtórzyła! Policjantów przysypali będący na służbie u Niemców Ukraińcy. Wkrótce potem oddziały niemieckie odjechały, bo było po wszystkim. Wszystkie zabudowania getta zostały. Niektórzy ludzie, w tym także ja, chodzili szukać złota. Pamiętam, że któregoś dnia, a właściwie w nocy, poszliśmy do getta. Szukając po ciemku, natrafiłem na jakąś klapę. Gdy ją otworzyłem, okazało się, że był tam schowek. Wszedłem tam i macałem dalej i… natrafiłem na… portmonetkę z biżuterią. To był mój cały łup! Wkrótce potem getto spłonęło. Całe getto było otoczone drutami kolczastymi, które sięgały na wysokość około 2,5–3 m. Znajdowało się tam chyba pięć budynków. Jeden budynek stał poza drutami i był to budynek, w którym mieszkali policjanci żydowscy. Inne budynki stały już za drutami (chyba cztery). Nie przypominam sobie, by była tam jakaś kuchnia, wydaje mi się, że Żydzi gotowali sobie na różnych trójnogach i w garnkach, na placu”.
Ludwik Woźniak: „Stały baraki, prawdopodobnie dwa baraki i od baraków jakieś około trzydzieści metrów były wykopane dwa okrągłe, głębokie doły. I te Żydy szły gęsiego jeden za drugim w odległości około jednego metra do tych dołów, z baraków. A przy dole stał Niemiec z taką, o, pałką, a z drugiej strony drugi. Takie pale mieli w rękach, z jednej strony cieńsze, a z drugiej grubsze. Jak Żyd dochodził, to on buch! w łeb go tą pałką i on w dół wpadał. Jak ten pałkę podnosił do góry, to w tym czasie drugi buch! I tak na przemian młócili. Buch! buch! i do dołu, i do dołu. Nawet tak było, że niektóry żywcem skoczył w ten dół. Żeby choć nie dostać, skoczyć w ten dół, bo wiedział, że pałką w łeb dostanie. I żywcem nawet skakali. Jak już wszystkich wybili, jeden, drugi dół, to posypali czymś białym; widziałem, jak to się kurzyło, wznosiło się do góry. Nie wiem, czy to był chlor, czy to było wapno. A nie, najpierw maszynowym karabinem po tych dołach pojeździł i tym białym czymś zasypali i zawalili ziemią. Bardzo szybko to robili i w samochody, i pojechali w stronę Drohiczyna. A ja z tej stodoły wybiegłem i poleciałem tam na miejsce, że tam może jeszcze coś znajdę po tych Żydach. Jako dziecięcy umysł, zobaczę, co tam jeszcze słychać, czy żywi jeszcze… Jak zaleciałem, to ziemia się jeszcze ruszała. A tam były różne szmaty śmierdzące pożydowskie, to czapka leżała, to przewrócony kawałek stołka… To trochę pieniędzy, tych papierów, ale porwane, poskubane, rzucone. I wsiedli w samochody i pojechali, i tak się skończyło”. (Woźniak, 2021 r.)
Nasi rozmówcy spotkani w 2022 r. opowiedzieli nam również o tym, co się działo w miejscu obozu po jego zlikwidowaniu i wymordowaniu więźniów, wspominając również o przeszukiwaniu terenu poobozowego w poszukiwaniu mitycznego złota:
“- Chodzili tam po wojnie ludzie coś szukać?
– Pewnie, że chodzili.
– Ale coś tam było?
– To byli bogaci Żydzi. […] Było dwóch chłopaczków, jeden z mojego roku, drugi młodszy i tam się bawili, grzebali piach. I znaleźli złoto, trzymali w ręku i wołali: Mamy złoto! Mamy złoto!
– Co to było konkretnie?
– Biżuteria. […] Po jakimś czasie przyjechali te ciała i zabrali, ale czy wszystkie? Jak otworzyli [groby], to nie można było wyjść na drogę. Smród był, Jezuniu kochany”.
Jedna z naszych rozmówczyń podzieliła się również historią dziesięcioletniego chłopca, który przeżył masakrę i przez ok. dwóch tygodni ukrywał się na polach:
“-Matka nakładała fartuch i jedzenie dla tego Żydka. Tu, gdzie siano siedział, dziurę zrobił w środku i tam siedział, nocował. To już było, jak zabrali tych Żydów, on się gdzieś ukrył.
– Ile lat on miał?
– Tak gdzieś z 10 lat miał. Dziecko tak, tak. Przyszła mama do dziadka i mówi on się cały trzęsie. To dziadek za maszynę, uszył mu spodnie, uszył mu kurtkę, zrobił, tak ze swojego, przerobił, czapkę, buty i.. Szła z tym jedzeniem, mu pod kopkę zostawiała i tylko tam się do niego odezwała. Bo tak to nie wyłaził, w kopce siedział biedny dzieciak.
– Pamięta pani jak ona, mama mówiła o nim? Jakoś go nazywała?
– Nie, nie.
– On był z tego obozu, tak? Czyli jakoś się uratował z tej masakry?
– Gdzieś się schował. Prawdopodobnie mówili, że pod podłogę, w tych barakach. Mama jak poszła po trawę to go zobaczyła. A on biedny był głodny. To codziennie rano mu nosiła. Czy zginął, czy go kto zabił, czy… No nie wiem. Czy gdzieś poszedł sam… Straszne”. (sierpień 2022 r.)
Jan Grabowski kończy swój artykuł następującą konkluzją:
“Miejsce tej strasznej zbrodni znajduje się dosłownie tuż za ostatnimi zabudowaniami wsi. Ku mojemu zdziwieniu przynajmniej część tego terenu jest dziś polem uprawnym. Po tragedii nie pozostał dziś nawet ślad. Nie znajdziemy tam ani kamienia, ani tablicy, nic. Na dobrą sprawę, nie wiemy nawet czy masakra nastąpiła w końcu października, czy w końcu listopada 1942 r. Nie wiemy czy Niemcy ekshumowali i spalili część zwłok przed końcem wojny, czy też nie. Szczycimy się, że jesteśmy społeczeństwem pamiętającym, otaczającym nasze ofiary pamięcią. Czy naprawdę? Czy osiemset ofiar masowego mordu w Szczeglacinie nie zasługuje choćby na jedno westchnienie? Czy te ofiary nie były też “naszymi” ofiarami? Czy ofiary nie zasługują na pamięć bez względu na to do jakiego stopnia są “nasze”?” (Grabowski, 2021, https://jewish.pl/pl/2021/05/16/zapomniane-ofiary-mordu-w-szczeglacinie/)
Transkrypcje
Kontakt i współpraca
Nadal poszukujemy informacji nt. tożsamości żydowskich ofiar obozów pracy w Szczeglacinie. Jeżeli wiesz coś więcej napisz do nas na adres mailowy: fundacjazapomniane@gmail.com.
Bibliografia
Grabowski J. “Zapomniane ofiary mordu w Szczeglacinie” 16 maja 2021 https://jewish.pl/pl/2021/05/16/zapomniane-ofiary-mordu-w-szczeglacinie/ dostęp z dnia 9.11.2022 r.
Marta Woźniak „A ziemia się jeszcze ruszała...” Masakra Żydów w Szczeglacinie w relacjach świadków” Zagłada Żydów. Studia i Materiały, Warszawa, 30.12.2010 r.
Marta Woźniak „A ziemia się jeszcze ruszała... Obozy pracy przymusowej dla Żydów w Cerkwisku i Szczeglacinie”, praca magisterska na kierunku kulturoznawstwo – wiedza o kulturze pod kierunkiem dr hab. Jacka Leociaka, Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 2012 r.
Nagranie Fundacji Zapomniane [zapis audio], imię: Witold S. ur.1935r. i Anna S., temat i słowa klucze: żydowski obóz pracy w Szczeglacinie, rozm. przepr. Agnieszka Nieradko i Michał Kowalski, 28 sierpnia 2022 r.
Dziękujemy International Holocaust Remembrance Alliance za dofinansowanie projektu badawczego, dzięki któremu zdobyliśmy materiały dotyczące tej miejscowości. Materiały do tej strony zostały opracowane, zdigitalizowane i udostępnione w ramach projektu “Rozwój cyfrowego archiwum żydowskich grobów wojennych poza obozami Zagłady i edukacyjne wykorzystanie zasobów archiwum”, ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.